niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział siódmy

 Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, oznajmujący, że już koniec wszystkich zajęć, wszyscy wybiegli ze szkoły. Czekali na ten dzień od bardzo dawna, ponieważ właśnie dzisiaj miał się odbyć licealny mecz, który zadecyduje, która szkoła przejdzie do ćwierćfinału.
 Artur i Piotr od dłuższego czasu rozgrzewali się na boisku szkolnym w nadziei, że w końcu będą mogli zagrać. Tylko Daniel niechętnie wykonywał ćwiczenia, które polecił im trener. Trochę się zestresował, kiedy usłyszał dzwonek i zobaczył jak, dotąd, puste widownie zaczęły się wypełniać. Nie rozumiał tego strachu, przecież już niejedno przeżył. Może powód był gdzieś indziej.
 Na boisko weszła blondynka, która miała na sobie prostą sukienkę w kwiatki, na którą zarzuciła skórzaną kurtkę. Podbiegła do Daniela, krzywiąc się słysząc wrzaski trenera, ale nic sobie z nich nie zrobiła. Przytuliła chłopaka na powitanie i z kieszeni swojej kurtki wyciągnęła czerwony rzemyk. Chłopak zmarszczył czoło, widząc jak wiąże go na jego nadgarstku.
 - Mówi się, że kolor zielony to kolor przyjaźni - Hania podniosła swój wzrok i się uśmiechnęła. - Według mnie to kolor czerwony w sam raz pasuje...
 Chłopak się uśmiechnął do dziewczyny.
 - Dziękuję...
 - Nie ma za co - poklepała go po dłoni. - Mam nadzieję, że przyniesie ci szczęście.. - Dziewczyna zbliżyła się do niego. - Ja nie żartuję, od wieków nie wygraliśmy z tą szkołą.
 Chłopaki usłyszeli gwizdek trenera, który kazał im szybko przygotować się do meczu w szatni. Daniel minął dziewczynę, słabo się uśmiechając. Najwidoczniej nie chciał się z nią rozstawać. Odkąd ją poznał, uwielbiał z nią rozmawiać, żartować, wygłupiać się. Hania również czuła się lekko skrępowana tą sytuacją, zaczesała swoje kosmyki za ucho i złapała go rękę, przypominając sobie po co tak naprawdę przyszła.
 - Daniel - uśmiechnęła się, widząc jak zareagował na jej dotyk - pójdziemy razem po meczu do baru? Taką tradycję mamy po każdym meczu...
 Chłopak pokiwał głową i pobiegł do szatni, gdzie Artur i Piotr zaczęli sobie z niego żartować. Oczywiście, starali się tak żartować, żeby nie usłyszał ich przyjaciel, bo może się zniechęcić. Kiedy przebrali się i zdali sobie, że mają jeszcze czas, poszli za szafki. Usiedli na przeciwko siebie i zaczęli bawić się kulką zrobioną z ich sprawdzianów.
 - Nie wierzę, że po tylu latach zagramy znowu dla tej szkoły - uśmiechnął się Artur, przypominając sobie stare czasy.
 - Ja też się cieszę - potwierdził Piotrek, patrząc się na chłopaków z drużyny, którzy zachowywali się dokładnie tak samo jak ich starzy znajomi. - Ten Fronczewski jest bardzo podobny do swojego pradziadka, Edward był świetnym napastnikiem i strzelcem.
 Artur się uśmiechnął i rzucił w przyjaciela papierkiem.
 - Tak, w szczególności kiedy na trybunach nie było Ani!
 - Śmieszne... - skrzywił się chłopak.
 Przed oczami stanęły mu czasy, kiedy on i Ania jeszcze nie byli ze sobą. Wówczas była ona dziewczyną Edwarda Fronczewskiego, jego największego wroga z drużyny. Piotr wtedy był tylko przyjacielem chłopaka jej przyjaciółki. Para wtedy za sobą nie przepadała, często bywało tak, że Artur bądź Luiza musieli wkroczyć do akcji, bo nie wiadomo, co chłopakowi bądź Ani wpadnie do głowy. Ciągnęło się to wiele miesięcy aż do dnia, kiedy miał się rozstrzygnąć międzyszkolny finał dzięki któremu można było się dowiedzieć, która drużyna została "Najlepszą drużyną 1910". Niestety, ich szkoła przegrała i po części winny był temu Fronczewski. Chłopak nie potrafił się pogodzić z porażką i był bliski rzucenia się na rudowłosą z pięściami. Gdyby nie szybka reakcja Piotrka, nie wiadomo, czy dziewczyna wyszłaby z tego. Wtedy zobaczyła w nim chłopaka, o którym marzyła. Jako pierwsza przeprosiła go za swoje zachowanie a on w końcu wyznał jej, co czuł. Od tamtej pory para stała się nierozłączna.
 Piotr wrócił do żywych i pokręcił przecząco głową.
 - Dobrze wiesz, że tak nie było... Zawsze próbował być najlepszy i nie potrafił pogodzić się z porażką, a musiał na kogoś zrzucić winę..
 - Oj tak.
 Chłopcy w końcu wstali i pokierowali się na murawę. Usłyszeli doping ze strony swoich kumpli, co dodało im motywacji. Widok swoich zaciekłych przeciwników podbudował ich jeszcze bardziej. Każdy stanął w rzędzie i wdychał zapach trawy oraz zamykał oczy pod wpływem chłodnego wiatru, który muskał ich twarze. Kiedy sędzia kazał powitać przeciwną szkołę, odwrócili się i podali dłonie. Chociaż mogłoby się wydawać inaczej, ale żadna ze stron nie okazywała agresji. Wiedzieli, że mają się dobrze bawić, nawet jeśli mają przegrać.
 - Zaczynamy! - krzyknął sędzia i zagwizdał.
 Na trybunach uczniowie zaczęli szaleć, uwielbiali takie zabawy. Luiza razem z Hanią siedziały w ostatnim rzędzie i obgadywały każdego piłkarza po kolei. Dziewczyny odkąd się poznały świetnie się dogadywały. Czarnowłosa dobrze wiedziała, że nie tylko sama się świetnie bawi, ale może poprzez ten kontakt zbliżyć ją i Daniela do siebie. Z drugiej strony chciałaby, żeby w końcu chłopak się związał z Niną, ale już nie wierzy w cuda.
 Do dziewczyn przedostała się Ania, która była podrywana przez każdego chłopaka, którego minęła. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, kiedy słyszała komentarze na jej temat. Usiadła obok Luizy i delikatnie szturchnęła jej bok. Przyjaciółka popatrzyła się na nią i nachyliła się.
 - Co się dzieje? - szepnęła.
 - Wiesz, gdzie jest Nina? Nigdzie jej nie widzę...
 Dziewczyna ruszyła ramionami i podniosła głowę, kiedy zobaczyła, że jej chłopak  ma szansę na zdobycie bramki. Kiedy jednak spudłował, znowu popatrzyła na przyjaciółkę.
 - Może jest w domu. Nie przejmuj się.
 - W domu? - rudowłosa uniosła brwi. - O tej porze?
 W tym samym czasie Alek i Nina byli w drodze do opuszczonej fabryki, która stała w centrum miasta. Wiele lat temu była ona położona na skraju miasta, ale później po wycięciu lasu powiększyło się ono i wiele domów wybudowano w około. Dziewczyna ta część miasta przypominała wiele osiedl, w których mieszkali najbiedniejsi, opuszczeni przez wszystkich. Również zapach przypominał jej o nędzy, chorobach i śmierci. Wiele osób musi się bać przychodzić w te okolice, bo nie raz, nie dwa para minęła dziwnych ludzi. Alek chociaż nie okazuje strachu, to też go przeraża miejsce, do którego zmierzają.
 W fabryce był raz w życiu, kiedy był jeszcze dzieckiem. Założył się z kumplami, że wejdzie do środka. Legendy głosiły wówczas, że w środku straszy, że pierwsi właściciele przychodzą tam każdej nocy, żeby pomścić swoje dzieci. Oczywiście, chłopak nigdy nie wierzył w legendy, bo przecież wiedział, że to nie możliwe. Pewnej nocy wszedł na teren fabryki całkiem sam, tylko z latarką w ręce. Niczego się nie bał póki nie zobaczył ciemną sylwetkę po drugiej stronie magazynu. Następnie poczuł szarpnięcie od tyłu i spadł przez barierki. Gdyby nie to, że szybko została udzielona mu pomoc, to nie byłoby go w tym miejscu. Do dnia dzisiejszego nie wie, co go pociągnęło do tyłu, ale obiecał sobie, że nigdy do środka sam nie wejdzie.
 - No to jesteśmy - Nina spojrzała przez płot na stary, bliski zawalenia budynek. - Idziemy?
 Alek z przerażeniem spojrzał na dziewczynę, ale nim się obejrzał ona już była w połowie drogi na drugą stronę. Miał wtedy ochotę odwrócić się na pięcie i pójść do domu, ale jednak ciekawość nad nim zwyciężyła. Wiedział, że będzie tego żałować, ale również wspiął się na płot. Nina widząc to, uśmiechnęła się w duchu.
 Zeskoczyła z siatki i minęła błoto, które leżało u jej stóp. Spojrzała w górę, na chłopaka i zmierzyła wzrokiem odległość dzielącą go od brązowej mazi. No cóż, na jego nieszczęście jedna nogą musiał do niego wpaść. Nina poklepała go po piersi i minęła.
 - Cholera... - usłyszała jak przeklną pod nosem, najwidoczniej miał nowe buty. - Nina, gdzie idziesz?
 - Do środka! - odpowiedziała mu, nie patrząc na niego.
 Dobrze wiedziała, gdzie jest wejście. Nie przejmowała się, że może być zamknięte, nie potrzebuje klucza, żeby się do środka włamać. Ominęła cały budynek i weszła na tyły, gdzie od lat nikt się nie zajmował tą ziemią. Wszystko było zarośnięte, połamane i porozrzucane. Kiedy usłyszała, że Alek dogonił ją, podeszła do wielkich drzwi i spojrzała na łańcuch, którym je zamknięto.
 - O! Zamknięte, więc chyba możemy już iść, prawda? - uśmiechnął się chłopak, który czyścił swój but chusteczkami. - Weź, pójdziemy do tej kawiarni, gdzie zawsze chodzimy...
 - Nie - Nina pokręciła głową i wzrokiem zaczęła szukać czegoś, co jej pomoże. Po chwili zauważyła stary młot. - To jest w sam raz!
 Minęła chłopaka i złapała narzędzie, którym chwilę później wyłamała kłódkę. Wyrzuciła po chwilę starość i otrzepała ręce. Otworzyła z trudem zardzewiałe drzwi i weszła do środka, ciągnąc za sobą przyjaciela. Odjęło jej dech, kiedy zobaczyła, że wszystko tutaj ucichło. Dawniej tętniło tutaj praca, życie, dzisiaj zostały tylko stare maszyny, które były obleczone w białe pajęczyny.
 - Dlaczego właśnie tutaj chciałaś się ze mną spotkać? - zapytał chłopak, który zaczął drżeć, przypominając sobie jedną z najgorszych nocy w jego życiu.
 - Aleksy - pierwszy raz zwróciła się do niego pełnym imieniem, pierwszy raz od dawna ktokolwiek się tak do niego zwrócił. - Z tym miejscem się wiąże moja przeszłość, z którą chce się z tobą podzielić..
 Chłopak już wiedział, kiedy Nina próbuje żartować a kiedy mówi poważnie. W tym momencie modlił się, żeby jednak było to pierwsze.
 - Przeszłość? - słabo się uśmiechnął. - Mieszkasz tutaj około miesiąca, a już masz z tym miejscem wspólną przeszłość?
 Dziewczyna pokiwała głową i pociągnęła go do biura. Nic się w nim nie zmieniło, oprócz tej tony kurzu, który zasiadł na meblach. Przetarła swoją bluzą skórzany fotel i usiadła za biurkiem, a chłopak nadal czekał na jakieś wyjaśnienia.
 - Posłuchaj - w końcu zaczęła. - To nie jest takie proste.... Przez całe moje życie mogłam ufać tylko Arturowi, Danielowi, Luizie, Piotrowi i Anii.. Nie spodziewałam się, że mogę poznać kogoś komu będę mogła jeszcze zaufać, ale wtedy poznałam ciebie.
 - Ciekawie się robi - chłopak uśmiechnął się i oparł o niską szafkę.
 - Nie patrz tak na mnie! - rzuciła w niego swoją brudną bluzą. - Ufam ci i tyle... Więc ciesz się, że możesz tego doświadczać.
 - Nina, ale nie przyszliśmy tutaj po to, żebyś mi o tym powiedziała?
 Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
 - Przyszliśmy tutaj, żebym mogła ci powiedzieć o czymś, co może zmienić twoje życie.
 - Zaczynasz mnie przerażać.. Ale zaczyna wiać nudą w moim życiu, więc go zmień.
 Nina pokiwała głową i oparła ramiona o biurko. Zaczęła się przyglądać Alkowi, próbując ułożyć sobie wszystko w myślach. Najwidoczniej, wydawało się to być jej dużo trudniejsze niż przypuszczała.
 - Dobrze... - zaczesała włosy do tyłu. - Urodziłam się w tym miasteczku.
 Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Nigdy się nie pytał jej o pochodzenie, ale nie myślałby, że urodziła się w tym samym miejscu co on.
 - Naprawdę? - w jego głosie było słychać zdumienie.
 - Tak, Alek... Urodziłam się 16-stego stycznia 1896 roku....
 Alek wybuchnął śmiechem i zaczął klaskać. Dopiero po jakimś czasie zdał sobie sprawę ze swojego absurdalnego zachowania. Spojrzał na Ninę, która uniosła jedną brew. Czekała na moment, kiedy się uspokoi i zda sobie sprawę z tego, że sobie nie żartuje. Chłopak dopiero w tej chwili zobaczył wszystkie zakurzone zdjęcia na ścianach.
 - Aleksy, wiem, że to brzmi absurdalnie, ale to prawda...
 Chłopak powoli podszedł do ściany i sięgnął ręką po zdjęcie. Ściągnął je ze ściany i przetarł dłonią. Zobaczył na nim dwie dziewczyny, jedna z nich wysoka uśmiechnięta panna, druga mała i zapatrzona prawdopodobnie w siostrę. On już dobrze wiedział kim one są i zaczął się domyślać kim jest Nina.
 - Ta historia - zaczął cicho - którą pomogłaś mi napisać, to jest prawda?
 - Tak...
 Alek słabo się uśmiechnął, nie wiedząc co go może czekać, przebywając z nią w jednym biurze.
 - Kim ty.. wy jesteście? Jakim cudem...
 - Wyglądamy tak młodo? - chłopak pokiwał głową. - Mówi się na nas wampiry, ale nie jesteśmy tym co z nasz z filmów, książek, itp. Różnię się od ciebie tylko tym, że smakuje mi krew, ale nie jest mi ona potrzebna do życia oraz to, że przez sto lat od przemiany moje ciało się nie zmienia.
 - Dlaczego sto? - chłopak zmarszczył czoło.
 - Ponieważ nie piję tej krwi, gdybym piła przeżyłabym wiek dłużej..
 Alek pokiwał głową, chcąc dać znak, że rozumie. Wciąż jednak coś go zastanawiało. Odwiesił zdjęcie na miejsce i spojrzał na Ninę.
 - Ile lat ci jeszcze zostało?
 - Trzy miesiące...
 Chłopaka sparaliżowało, nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Poznał ją miesiąc temu, a stała się dla niego bardzo bliska. Nie wiedział, czy będzie miał szansę poznać jeszcze takiego przyjaciela jak ona. Nie był nawet tego świadomy, że do jego oczu napłynęły łzy. Myśl, że tak piękna i wspaniała osoba jak ona ma stracić życie za trzy miesiąca, napełniała go żalem.
 - Wierzysz mi? - dziewczyna stanęła za nim.
 - Wierzę.

Dziękuję za każdy komentarz, który jest dla mnie naprawdę cenny a raczej treść, którą umieszczacie w tym komentarzu. Dzisiaj już nie mam czasu, żeby wpaść do Was i skomentować, ale od jutra zaczynam nadrabianie. Trzymajcie się mocno i do niedzieli.
Pozdrawiam,
Kinga.

6 komentarzy:

  1. Pierwsza będę! Bardzo dramatyczna wycieczka do fabryki i przeszłość Alka :D W końcu ktoś o nich wie, ciekawa jestem, co z tego wyniknie. Życzę powodzenia Danielowi i Hani, byliby fajną parą. No, czekam na dalszy rozwój akcji, bo robi się gorąco :D
    Pozdrawiam ;**

    http://ludzieumyslu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo. .. powiedziała ALEKSEMU zamiast iść na mecz... xD nie dziwię jej się. Przez sto lat obracała się w kręgu tych samych osób. Rozdział świetny ! ☆.☆ Jestem ciekawa, jak się to wszystko skończy :) Życzę weny i zapraszam do mnie na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Kinga :) Kurczę, przez to, że nie było Cię u mnie, zapomniałam, że w niedzielę dodajesz posty, ale już jestem :*
    Miałam wątpliwości, co do tego czy Nina dobrze robi, mówiąc Aleksemu o swojej przeszłości, ale właśnie utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze :)
    Fajnie, że znalazła przyjaciela, nowego od stu lat :)
    I tak mi się wydaje (chociaż może to błędne przypuszczenia :D), że Aleksemu Nina podoba się nie tylko jako przyjaciółka, ale jako zdecydowanie ktoś więcej.
    Jestem ciekawa, co będzie dalej. Co się wydarzy w ciągu tych trzech miesięcy...
    Mam już swoją teorię, ale na razie nie będę się dzielić :D
    Zobaczymy, czy się sprawdzi :D
    Pozdrawiam Cię cieplutko i wpadam w niedzielę! :)
    P.S. Jeśli jeszcze nie przeczytałaś nowego rozdziału u mnie, to serdecznie zapraszam :)
    be-my-mystery.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;) Bardzo podoba mi się jak piszesz ;d

    http://nathalie-rose-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm.. jestem ciekawa kto tak urządził Alka w przeszłości..? Strasznie się cieszę że Nina powiedziała prawdę o sobie :) Jestem ciekawa co się wydarzy przez te trzy miesiące, ale jestem pewna że Alek nie pozwoli aby Nina umarła, pachnie mi tu romansem między nimi więc na pewno coś wymyśli :D
    Pozdrawiam serdecznie. Życzę weny kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A więc nadrabiam!! Mam bardzo dużo do nadrobienia, wiesz? :D Alek -> mój nowy obiekt westchnień :D Matko moja! Wybacz, ale nazwisko Fronczewskich kojarzy mi się tylko z jedną osobą :P Czekam na 8! Tylko się sprężaj się!!

    Pozdrawiam
    Ress


    PS. U mnie NN na http://niech-milosc-zwyciezy.blogspot.com/

    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za to, że chcesz skomentować. Dla mnie to znak, że jesteś, że czytasz, że wierzysz we mnie.