niedziela, 11 maja 2014

Rozdział dziewiąty

 Luiza razem z Anią siedziały już w samochodzie. Czekały pod domem na Ninę, która wróciła się po ciasto. Obie dziewczyny zauważyły dziwne zachowanie przyjaciółki, domyślały się, że było to wywołane lekcją historii. Ich klasa nie ma z nowym nauczycielem, więc nie wiedzą jaki jest. Czarnowłosa im dłużej spędza czas sama, tym bardziej zastanawia się nad tym wszystkim. Jest pewna, że już go gdzieś spotkała, ale nie wiedziała gdzie i dlaczego się tak bardzo go obawiała.
 Spóźniona weszła do samochodu i dała znak, że przyjaciółki mogą jechać. Z jednej strony nie mogła się doczekać, żeby zobaczyć swoją siostrzenicę, ale z drugiej przeczuwała coś złego, coś co musi sprawdzić. Patrzyła na Annę i Luizę, chcąc się z nimi podzielić swoimi postrzeżeniami, ale od dłuższego czasu nie potrafiła im się zwierzyć. Między nimi wyrosła olbrzymia betonowa ściana, która powoli zaczęła się zacieśniać, dusić Ninę.
 Po jakimś czasie Luiza zatrzymała się pod wielkim ceglanym domem. Musiał być niedawno wyrestaurowany, ponieważ wyglądał jak nowy. Przed metalową furtką rosły dwa wielkie klony, z których opadły już wszystkie liście. Nina wysiadła z samochodu i spojrzała na okna, w których były wywieszone świeże białe firany. Przypomniały jej to czasy, kiedy to ona mieszkała w tym domu razem z rodziną.
 Z mieszkania wyszła Amelia, na której twarzy gościł gorący uśmiech. Najwyraźniej i ona nie mogła się doczekać tego spotkania. Powoli zeszła po schodach i skierowała się do dziewczyn.
 - Jak się cieszę, że przyjechałyście - mówiąc to, przytuliła każdą na powitanie. - A gdzie panowie?
 - Chłopaki mają trening - uśmiechnęła się przepraszająco Luiza. - Kazali nam panią pozdrowić i przekazać, że następnym razem na pewno przyjadą.
 Kobieta ruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
 - No trudno - pokazała dłonią na drzwi. - Ale dobrze, dobrze.. wejdźmy do domu, bo zamarzniecie mi tutaj na śmierć, a ja razem z wami.
 Dziewczyny na to słowo popatrzyły po sobie. Nawet nie były tego świadome, że tak zareagowały. Uśmiechnęły się i weszły do środka. Nina, która trzymała ciasto nie wiedziała, co zrobić. Prawdopodobnie miała wręczyć je na samym początku, ale jakoś nie wpadła na ten pomysł. Podeszła do Amelii i podała jej to.
 - Zapomniałam - powiedziała swoim obojętnym głosem. - Upiekłyśmy dla pani ciasto...
 - Mamy nadzieję, że będzie pani smakować - uśmiechnęła się Luiza.
 Nina zabrała się za zdejmowanie butów, ale nie mogła oderwać wzroku od holu, w którym się znajdowała. Nie przypominał on w ogóle holu z jej dzieciństwa. Chyba tylko dzięki temu zegarowi, który stał po prawej stronie wiedziała, że to jej ten sam dom. Właśnie wybił godzinę siedemnastą.
 Dziewczyny rozebrały się i skierowały się w stronę salonu. Był on wielki i bardzo jasny. Na ścianach wisiały półki, na których stały zakurzone książki. Amelia najwidoczniej była molem książkowym. Przy przeciwległej ścianie stał kominek marmurowy, nad którym wisiało wielkie czarno-białe zdjęcie.
 Anna zaciekawiona nim podeszła bliżej i spojrzała na nie. Na fotografii widniała młoda para, która trzymała się za ręce i z miłością patrzyli w kierunku obiektywu.
 - Pani Amelio, to pani jest na tym zdjęciu? - rudowłosa dziewczyna spojrzała na kobietę, która postawiła na stole ciasto.
 - Słucham cię? - kobieta najwidoczniej jej nie słuchała, więc Ania pokazała palcem na zdjęcie. - Ach... Nie, nie... Ja nigdy nie byłam mężatką, taka stara panna ze mnie. To są moi kochani rodzice.
 Poklepała Anię po ramieniu i znowu poszła do kuchni. Nina słysząc to, podeszła do przyjaciółki. Otoczyła się ramionami, czując przyjemne ciepło bijące od kominka i podniosła głowę do góry. Zobaczyła na nim piękną dziewczynę, która miała upięte włosy w koka. Miała na sobie długą, czarną suknię - musiała być wtedy w żałobie, ale to w niczym nie przeszkadzało. Chociaż zdjęcie zostało zrobione kilkadziesiąt lat temu, można było poczuć prawdziwą miłość, którą ta dwójka miała w sobie. Nina nie mogła uwierzyć, że patrzy w tym momencie na swoją malutką siostrzyczkę w najważniejszym dniu w jej życiu. Dziewczyna zagryzła wargę i dotknęła palcami fotografię.
 - Jaka ona piękna - szepnęła.
 - Wyrosła - powiedziała z uśmiechem Luiza, która stanęła za nią.
 Nina spojrzała na Amelię, która usiadła przy stole razem z Anią. Polała herbaty do filiżanek i z uśmiechem spojrzała na czarnowłosą dziewczynę. Trudno jej wciąż uwierzyć, że ta w podeszłym wieku kobieta jest córką jej siostrzyczki. Przez tyle lat nie wiedziała, co się działo z jej rodziną, a miała to wszystko na wyciągnięcie ręki.
 - Dołączysz się? - zapytała kobieta.
 Nina pokiwała głową i usiadła obok Luizy, która dotknęła jej dłoni, jakby domyślała się, co może ona czuć. Amelia podeszła do szafy i wyciągnęła z niej mahoniowe pudełko, które postawiła na środku stołu. Otworzyła je i wyciągnęła z niego czarno-białe zdjęcia, które podała dziewczyną. Sama usiadła ze zmęczenia na krześle i zaczesała za uszy swoje włosy.
 - To są niektóre zdjęcia mojej rodziny... Znajdziecie tutaj zdjęcia moich rodziców, mojego rodzeństwa, przyjaciół...
 Nina spojrzała na zdjęcia, które jej się trafiły. Domyślała się, że widzi na nich całą rodzinę Amelii. Prawdopodobnie musieli wyjechać gdzieś na wakacje, ponieważ na ich twarzach gościły uśmiechy. Ania i Luiza również widziały zdjęcia całej rodziny, obie się uśmiechały od ucha do ucha, widząc szczęście rodziny. Miło się patrzy, kiedy matka i ojciec trzymają w objęciach swoje wszystkie dzieci.
 - Czy to jest Jan? - Luiza podała fotografię Amelii.
 Ta wzięła ją i spojrzała na swojego najstarszego brata. Był on wysoki i bardzo podobny do jej ojca. Kobieta oddała zdjęcie dziewczynie i pokiwała twierdząco głową.
 - Tak, to jest on... Widzicie, ja również wiem jak to jest stracić w bardzo młodym wieku osobę, którą się kocha. Nie wiecie ile ten młody chłopak miał planów na przyszłość - Amelia zaczęła z uśmiechem na twarzy kręcić głową. - Najpierw chciał zostać lekarzem, ale później zdecydował się na to, żeby zostać architektem. Moi rodzice uważali, że ma szansę nim zostać, bo miał olbrzymi talent. Chciał też założyć rodzinę z najpiękniejszą kobietą na świecie i mieć z nią troję dzieci, z których mógłby być dumny...
 Kobiecie zadrżał głos, więc Ania złapała jej dłoń i uśmiechnęła się do niej, chcąc dodać jej otuchy. Wiedziała, że choć minęły dekady od jego śmierci, to wciąż trudno jej mówić o takich sprawach.
 - Śliczne są te zdjęcia - powiedziała Luiza, która przeglądała teraz fotografie ze ślubu jej rodziców.
 Amelia pokiwała głową i odwdzięczyła się rudowłosej uśmiechem.
 - Też tak myślę - odezwała się. - Chciałabym się wam pochwalić resztą zdjęć, ale niestety, leżą one na strychu, a ja już nie mam tyle sił, żeby móc tam wejść. Kto pomyślałby, że jestem taka stara...
 Nina odłożyła wszystkie zdjęcia do pudełka i spojrzała na kobietę. Luiza i Ania były zaskoczone, kiedy ich przyjaciółka złapała jej dłoń i spojrzała głęboko w oczy.
 - Proszę tak nie mówić - poklepała jej zniszczoną dłoń. - Nie liczy się wiek...
 - ... tylko serce - skończyła za nią Amelia.
 Nina odsunęła swoją rękę od niej i popatrzyła to na Luizę, to na Annę, które ją obserwowały. W końcu znowu spojrzała na kobietę, która słabo się uśmiechała.
 - Piękne to są słowa, prawda? - do ręki wzięła zdjęcie swojej matki i pogłaskała je. - Zawsze powtarzała je moja mama, żeby mnie w jakikolwiek sposób pocieszyć, kiedy moje rodzeństwo mogło wyjść na dwór, a ja byłam za mała, żeby się z nimi pobawić. Za każdym razem, kiedy słyszałam odmowę chowałam się w swoim pokoju i nie chciałam z nikim rozmawiać. Wtedy ona wchodziła, siadała na łóżku i mówiła te słowa, głaszcząc mnie po głowie. Z wiekiem zaczęły mnie denerwować te słowa, bo miałam wrażenie, że ona sama nie wie, co mówi - kobieta uśmiechnęła się do zdjęcia - ale myliłam się. Ona doskonale wiedziała o czym mówi... Podobno jak była dzieckiem, to była położona w podobnej sytuacji...
 W tym momencie Luiza i Anna po kryjomu zerknęły na Ninę i próbowały nie uśmiechnąć się, przypominając sobie te historie.
 - Wiele razy - kontynuowała, nie widząc zachowania dziewczyn - chciała wybrać się z siostrą i jej przyjaciółmi do kina bądź po prostu na spacer, ale rodzice mówili jej, że jest za mała... Oo... Ta podobno chodziła oburzona po domu - Luiza uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie małą Ewelinkę, która spacerowała z kwaszoną miną po domu, trzymając pod pachą swojego misia. - Wtedy właśnie do pokoju wchodziła Nina z wielkim lizakiem i mówiła jej: Kochanie, nie wiek się liczy, tylko serce...
 - Pamiętam to... - szepnęła Nina.
 - Ja też... - odpowiedziała jej Anna.
 Kobieta zmarszczyła czoło, jakby została wyrwana z transu.
 - Co ty też, Kochana? - spojrzała na rudowłosą dziewczynę.
 - Emm... - dziewczyna zaczęła odgarniać swoje włosy w nadziei, że nagle ją olśni.
 - Ania - odezwała się Nina - chciałaby również zobaczyć na własne oczy to miejsce - podała Amelii zdjęcie, gdzie widniała Ewelina razem ze swoim wówczas jeszcze narzeczonym, którzy stali na jakiejś polanie, która była otoczona pięknymi brzózkami, a po prawej stronie było jakieś jeziorko.
 - Och - kobieta znowu się uśmiechnęła. - Piękne miejsce, prawda? Niestety, rodzice nigdy mi nie powiedzieli, gdzie zostało zrobione.
 W domu rozległo się bicie zegara, które stało w holu. Ania zerknęła na zegarek, który wskazywał już osiemnastą i wstała od stołu, dając przyjaciółką znak, że pora się zbierać.
 - Na nas już czas - powiedziała Luiza.
 - Tak szybko? - kobieta zdziwiła się. - A co ze zdjęciami ze strychu? Myślałam, że zobaczymy sobie jeszcze je dzisiaj.
 - No niestety nie możemy - powiedziała smutno Ania. - Chłopaki pewnie już wrócili do domu i są głodni, a sami kolacji sobie nie zrobią.
 - W porządku.
 Kobieta wstała od stołu i poszła do kuchni, żeby nałożyć głodomorom trochę ciasta na talerz. Dziewczyny poszły do holu, gdzie zaczęły się ubierać. Tylko Ninie się nie śpieszyło, zerknęła w kierunku kuchni i widząc, że Amelia jeszcze nie idzie, wykorzystała chwilę i weszła na górę. Luiza i Ania były zajęte rozmową ze sobą, iż nie zauważyły tego, że przyjaciółka zniknęła.
 - Proszę - kiedy kobieta wróciła, wręczyła talerz owinięty sreberkiem rudowłosej - to dla waszych chłopaków... Gdzie jest Nina?
 Amelia rozejrzała się po holu, mając nadzieję, że dojrzy dziewczynę.
 - Tutaj jestem - wyszła zza schodów, a raczej najpierw z nich po cichu zeskoczyła. - Musiałam wskoczyć do toalety... Za dużo herbaty..
 Po chwili wszystkie stały już przed domem. Kobiecie zrobiło się przykro, że tak szybko musi się z nimi pożegnać, ale w ogóle cieszyła się, że zgodziły się przyjechać.
 - Zadzwońcie do mnie, kiedy będziecie chciały zobaczyć resztę zdjęć - na pożegnanie przytuliła się do każdej z nich. - Mam nadzieję, że następnym razem nic chłopakom nie wypadnie i też przyjadą.
 Amelia weszła na schody i pomachała odjeżdżającym dziewczynom. Kiedy zniknęły za zakrętem, weszły do środka. Przyjaciółki były szczęśliwe, że przyjechały tutaj, tylko Nina zachowywała spokój, a raczej jeszcze większy spokój niż zawsze.
 - W domu muszę wam coś powiedzieć - powiedziała to w bardzo tajemniczy sposób, kiedy wjechały do lasku.

Dziękuję za to, że ze mną jeszcze jesteście. Mam nadzieję, że nikogo do tej pory nie pominęłam. Niestety, na szybko zrobiłam poprawki, ponieważ nie mam tyle czasu. Pewnie zajmę się czytaniem Waszych rozdziałów w drugiej połowie tego tygodnia... Jeszcze raz dziękuję za każdy komentarz i do usłyszenia za tydzień!
Pozdrawiam,
Kinga.

3 komentarze:

  1. Witaj, Kinia :D
    Rozdział wzruszający, powiem ci. Te wspomnienia Amelii i powrót do przeszłości dziewczyn. Nina znów zadziwia, jakoś wątpię, by biegła na piętro z potrzebą ;p Kolejne tajemnice, wow, w dodatku ta informacja, że musi powiedzieć coś ważnego przyjaciółkom. Nieźle się robi. Mam nadzieję, że Nina powróci jeszcze do swojego dawnego domu i odwiedzi ten strych! Ciekawe, czy Amelia dowie się o wszystkim, znów prawda omal nie wyszła na jaw ;p Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się w najbliższych rozdziałach.
    Wpadam za tydzień i pozdrawiam ;**

    http://ludzieumyslu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetny, jestem taka ciekawa co tam było... Pisz szybko prooooszę :)
    Mogłabym dużo o tym rozdziale pisać, ale wiesz, że jest świetny, a ja nie mam czasu wwięc po prostu życzę Ci dużo weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze ! Przepraszam że tak okropnie późno ... ale powiem Ci, że rozdział wzruszający ;) te wspomnienia... ale krótko jakoś :(
    Wpadnij do mnie nadrobić zaległości :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za to, że chcesz skomentować. Dla mnie to znak, że jesteś, że czytasz, że wierzysz we mnie.