piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział czternasty

 Na środku salonu stał wysoki chłopak o ciemnych włosach i szarych oczach. Miał na sobie starą, przetartą skórzaną kurtkę koloru czarnego. Nieznajomy miał nie więcej niż dwadzieścia cztery lata.
 W dłoni trzymał niedawno kupioną przez Anię wazę, niedługo później spuścił ją na ziemię i spowodował, że po raz kolejny huk tłuczonego szkła rozszedł się po całym domu.
 - Do jasnej cholery - musiało to zabrzmieć śmiesznie w ustach osoby, która nie potrafi okazać gniewu - kim ty jesteś, co robisz w moim domu i dlaczego tłuczesz wszystkie szklane rzeczy?
 - Ponieważ nie podobają mi się - uśmiechnął się kpiąco do Niny. - A wracając do pierwszego pytania, to nie pamiętasz mnie?
 Dziewczyna przyglądała się chłopakowi, próbując go dopasować do jakiejś części z jej przeszłości, ale nie potrafiła się skupić. W jego urodzie było coś, co przyciągało uwagę i nie pozwalało myśleć. Obserwowała go jakiś czas, po czym się w końcu odezwała.
 - Powinnam? - podeszła do szafeczki, skąd wyciągnęła mały kartonik, do którego miała zamiar zaraz włożyć większe fragmenty potłuczonego szkła. - Moja pamięć nigdy nie była zachwycająca...
 Kiedy odwróciła się, zobaczyła, że nieznajomy usiadł sobie na sofę i założył nogę na nogę - tak jakby był u siebie. Ponownie uśmiechnął się do Niny i sięgnął po gazetę codzienną, która leżała na stoliku kawowym. Chłopak zaczął czytać artykuł z pierwszej strony, zapominając o tym, że nie jest u siebie. Zamierzał w ten sposób zirytować dziewczynę, uwielbiał kiedy kobiety się denerwują.
 - Powiesz mi chociaż jak się nazywasz?
 Ukucnęła i zaczęła zbierać potłuczone szkło, kiedy jedno z nich przecięło skórę na jej palcu. Syknęła i nim się obejrzała, obok niej już stał chłopak, który trzymał jej rękę. Dziewczyna była zaskoczona jego szybko reakcją. Odskoczyła od niego, domyślając się, że ma do czynienia z innym wampirem.
 - Kim jesteś? - jej marzeniem było, żeby jej głos brzmiał jak warknięcie, ale po raz kolejny się rozczarowała.
 - Naprawdę mnie nie pamiętasz?- zaczął podchodzić bliżej i kiedy zauważył, że się oddala od niego, uśmiechnął się lekko. - Poznaliśmy się nad morzem... pięćdziesiąt lat temu.
 Nina zaczęła szybko analizować jego słowa, jego głos, urodę, sposób mówienia i zachowanie. Wtedy w jej głowie zagościł obraz sprzed półwieku, kiedy razem z przyjaciółmi wybrała się na wakacje nad polskie morze.
 - Maksym - mruknęła, mrużąc brwi. - Największy idiota wśród wampirów, który chodzi po tym nieszczęsnym świecie.
 Chłopak wybuchnął śmiechem, słysząc w jaki sposób Nina go zapamiętała. Nawet jego ataki śmiechu powodowały u dziewczyny gęsią skórę. Były one za razem urocze, ale można było usłyszeć nutę irytacji, którą Maksym próbował ukryć.
 - Nie nawiązujesz chyba do tego, że cię pocałowałem, prawda? - prawą dłonią podrapał się po głowie. - Dla mnie to były najlepsze wakacje jakie kiedykolwiek miałem okazję przeżyć.
 Dziewczyna przewróciła oczami i minęła go, już się nie obawiając tego, że jako inny wampir będzie chciał ją zaatakować. Ostatnimi czasy słyszy się, że grupy atakują inne grupy, chcąc się pozbyć najsłabszych ogniw, czyli wampirów niepijących krew.
 - Tsaa... - mruknęła. - Powiedz mi tylko, co ty tutaj robisz? I jak mnie znalazłeś?
- Powiem ci, że wyglądasz lepiej niż cię zapamiętałem - chłopak obserwował dziewczynę, przyglądając się jej oczom, ustom, biodrom, nogom. Miał ochotę przyprzeć ją do ściany i pocałować w taki sam sposób jak pięćdziesiąt lat temu. - Co ja tutaj robię? - kiedy Nina zaprzestała, dalszemu sprzątaniu, przypomniał sobie o zadanym pytaniu. - Stęskniłem się za tobą.
 - Pożartowałeś już sobie?
 - Ooo... - z twarzy Maksyma znikł uśmiech, przypominając sobie fakt, który dotyczył dziewczyny. - Zapomniałem, że z tobą nie da się żartować. No cóż, w takim razie przejdę do sedna.. Kilka miesięcy temu dowiedziałem się, że w tym miasteczku pojawił się wampir, który mnie przemienił. Niestety, zdążył uciec przed zakończeniem wakacji. Przez długi czas zastanawiało mnie, co było tego przyczyną. Przyjechałem więc tutaj i postanowiłem wybrać się na spacer, żeby rozejrzeć się po okolicy. Wtedy zobaczyłem gromadę ludzi, którzy zebrali się w jednym miejscu. Z ciekawości podszedłem tam i zobaczyłem leżącą na ulicy dziewczyną w plamie krwi i chłopaka. Od razu rozpoznałem w nim Daniela, przemieniającego się Daniela. Chciałem zareagować, ale w samą porę zjawiłaś się tam ty.
 Nina była zaskoczona jego zeznaniem. Zaczęła mrużyć oczy, cecha, którą się musiała nauczyć, żeby osoba z nią rozmawiająca mogła się domyślić o czym myśli.
 - Byłeś tam?.. Ale chwila, chwila... Wampir? Tutaj?
 - No tak - na twarz chłopaka ponownie wrócił uśmiech, widząc, że dziewczyna zaczyna z nim rozmawiać. - Dokładnie ten sam, który mnie przemienił... Myślałem, że w końcu go dorwę i zabiję.
 Dziewczyna oprzytomniała i ponownie spojrzała na Maksyma. Popukała się w głowę, dając mu do zrozumienia, że ogłupiał do reszty. Wszyscy wiedzą o tym, że samodzielne zabicie Twórcy jest równe z zerem. Mało komu zdarza się go zabić, oni różnią się od swoich "ofiar"  tym, że są szybsi, sprawniejsi i znają ten świat dłużej.
 - Chcesz może czegoś się napić? - ruszyła w kierunku kuchni, gdzie zobaczyła ścieżkę z tłuczonego szkła. - Och, zapomniałam, że wytłukłeś wszystkie szklanki.
 Maksym stanął w progu, puścił jej oczko i wyszedł z domu. Dziewczyna miała ochotę go udusić, ale z drugiej strony była świadoma, że to jeden z nielicznych mężczyzn, który byłby w stanie ją uwieść. Nienawidziła tego stanu "upojenia" przez Maksyma - przeżyła to już raz i nie chciała tego powtarzać.
 Godzinę później do domu wróciła cała reszta. Przyjaciele spotkali Daniela, kiedy szedł do domu, więc zabrali go ze sobą. W końcu mógł się dowiedzieć w jakim stanie znajduje się jego dziewczyna i kiedy mógłby ją odwiedzić. Kiedy otworzyli drzwi i weszli do środka, przeraził ich widok, który tam zastali. Wszędzie były rozsypane drobiny szkła, tak jakby przez dom przeszło jakieś tornado. Wszyscy bez wyjątku znowu poczuli strach, który panuje w nich od stu lat.
 - Nina! - wszyscy zaczęli wołać przyjaciółkę. - Nina!
 W domu panowała zupełna cisza, żadnego cichego szmeru, który potwierdzałby, że ktoś jest w domu. Przyjaciele spojrzeli się po sobie i rozbiegli się po mieszkaniu w poszukiwaniu Niny. Daniel zaczynał mieć poczucie winy, że pozwolił jej wrócić samej. Gdyby coś jej stałoby się, wiedział, że sobie nie wybaczy. Wystarczy, że już ma na sumieniu Hannę.
 W końcu usłyszeli trzaśnięcie drzwi, typowe dla Niny. Szybko zbiegli się w holu, gdzie stała dziewczyna z paroma kartonami w dłoniach. Zmrużyła oczy, patrząc na swoich przyjaciół, którzy stali jak wryci.
 - Heej.. - przerwała niezręczną ciszę i położyła na podłogę pudła ze szklanymi naczyniami. - Dlaczego patrzycie na mnie tak jakbyście jakiegoś ducha zobaczyli? Może pomożecie mi to rozpakować?
 - Coś ty zrobiła z tym domem? - warknął Artur, który najszybciej oprzytomniał.
 - Och, no wiesz... Pomyślałam, że można byłoby coś tutaj zmienić.
 Dziewczyna wzięła jeden z kartonów i poszła do kuchni. Chłopak obejrzał się za nią i zacisnął swoje dłonie w pięści, próbując się uspokoić. Spojrzał na resztę przyjaciół, która zabrała się za porządkowanie domu i za rozpakowywanie kartonów. Wziął parę głębszych oddechów i pobiegł na górę. Wszyscy doskonale wiedzieli, że między nim a Niną nie jest dobrze. Przeważnie ze sobą nie rozmawiają a gdy już muszą, to zazwyczaj kończy się na kłótniach.
 Ania weszła do kuchni, gdzie przyjaciółka wkładała nowo zakupione szklanki do szafki. Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do niej i pomogła jej z tym, chcąc przy okazji z nią szczerze porozmawiać.
 - Nina? - zaczęła spokojnie, żeby nie urazić przyjaciółki. - Co się tutaj stało? Ale tak naprawdę..
 - Nic - mruknęła i zabrała się za przygotowywanie kolacji.
 - Właśnie widzę.. Nie rozumiem kompletnie tego chaosu, przecież to niepodobne jest do ciebie...
 Nina spojrzała na nią i oparła się o wyspę.
 - No dobrze... Był tutaj Maksym.
 - Maksym? - dziewczyna zmarszczyła, próbując sobie przypomnieć kim był chłopak o tym imieniu, po chwili na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. - Czy to jest ten sam...?
 - Tak, tak - dziewczyna przewróciła oczami i zabrała się za krojenie pomidorów.
 - Co go tutaj sprowadza? - nie umiała zapanować nad swoim uśmiechem, przypominając sobie wakacje, na których go poznała.
 - Wampir, który go przemienił...
 Ania stanęła jak wryta, słysząc to. Jej uśmiech znikł z twarzy i został zastąpiony przerażeniem.
 - W-w-wampir? - miała nadzieję, że się przesłyszała.
 - Tak, zmył się przed naszym przyjazdem tutaj.
 Do kuchni wpadł wkurzony Piotr, który sięgnął po jedną z nowych szklanek i nalał sobie do niej soku. Wypił to jednym haustem. Dziewczyny spojrzały na niego, czekając na jakieś wyjaśnienia jego oburzenia.
 - Dziewczyny - wydusił to z siebie, próbując nabrać powietrza. - Powiedzcie mi co ja mam jeszcze zrobić.. - usiadł na krześle, opuszczając swoje dłonie na kolana w geście bezradności. - Daniel cały czas się obwinia o ten cholerny wypadek a ja nie wiem, co do niego mówić. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał...
 - Hmm... - Ania usiadła na blacie, tak że widziała i swojego narzeczonego, i Ninę. - Nie zastanawialiście się, dlaczego on może się obwiniać? Przecież nie było go na miejscu wypadku, bo podobno Luiza go znalazła przy szafkach. Myślę, że między nim a Hanią musiało do czegoś dojść.
 - To mogłoby wyjaśniać, dlaczego  nie zwróciła uwagi na ten samochód - szepnęła Nina.
 W tym samym czasie Luiza postanowiła wejść na górę i zobaczyć, co się dzieje z Arturem. Nigdy nie zachowywał się w taki sposób, tym bardziej tak nie reagował po komentarzach Niny. Postanowiła mu dać chwilę czasu na ochłonięcie, ale chciała poznać prawdę. Weszła do pokoju, gdzie chłopak leżał na łóżku i patrzył na sufit. Nawet nie spojrzał na nią, kiedy się kładła obok niego.
 - Kochanie? - oparła głowę na jego ramieniu i spojrzała na jego twarz. - Co się dzieje?
 - Dlaczego miałoby się coś dziać? - mruknął i w końcu na nią popatrzył.
 - Ponieważ widzę jak się zachowujesz... To niepodobne do ciebie. Nina zachowała się tak jak zawsze wobec ciebie, co nie powinno nikogo dziwić a ty?
 - Co ja? - w jego głosie było słyszeć nutę irytacji.
 - Nic jej nie powiedziałeś, nie skomentowałeś tego... tylko pobiegłeś na górę jakby to co zrobiła.. jakoś cię uraziło?
 Artur wstał z łóżka i podszedł do okna, zaciskając dłonie na parapecie. Luiza nigdy go nie widziała w takim stanie, nie przypominał jej już chłopaka, z którym się związała. Zawsze był uśmiechnięty, pełen życia a chłopak, który stał przy oknie wyglądał jak cztery nieszczęścia.
 Do jego oczu napływały łzy, wiedział już, że nie zdoła tego ukryć przed dziewczyną. Nie tym razem.
 - Mam już tego wszystkiego dosyć! - warknął, wyrzucając to w końcu z siebie. - Powiedz mi, dlaczego tak jest? Dlaczego to Ninie się poszczęściło i mogła dowiedzieć się, co stało się z jej bliskimi? Bądźmy szczerzy, to jej najmniej na tym zależało przez tyle lat...
 - Nie mów tak, bo to nie jest prawda.
 - Luiza, dlaczego? Powiedz mi dlaczego? Od wieku się zastanawiam, co się stało z moimi rodzicami... Czy przeżyli tą cholerną wojnę...? Czy może mieli inne dzieci...? Czy byli szczęśliwi...?
 - Dlaczego nigdy nic nie mówiłeś? - dziewczyna podniosła się z łóżka i podeszła do niego, łapiąc go za dłonie.
 - Ponieważ nie myślałem o tym jak teraz...Wracając dzisiaj do domu, zobaczyłem starą fabrykę, w której mój ojciec był dyrektorem...Zawsze mi powtarzał, że jak skończę szkołę, to przepisze ją na mnie... a teraz? Zostały mi dwa miesiące życia...
 - Artur... Postarajmy się, żeby to były najpiękniejsze dwa miesiące...
 Na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech. Przytulił ją do siebie i pocałował w czoło. Doskonale wiedział, że ona jest jego największym skarbem i szczęściem jakie do tej pory mogłoby go spotkać.

Myślę, że z takim zakończeniem mogę Was zostawić na dziesięć dni - no cóż, Pegaz doskonale wiedziała, co się kroi. Po powrocie z Bułgarii (czyt. 22 czerwca) postaram się opublikować następny rozdział. Mam nadzieję, że wytrzymacie! Poza tym, mam prośbę - zostawcie w zakładce "spam" informacje o Waszych rozdziałach, żebym miała świadomość kto co dodał podczas mojej nieobecności.
Pozdrawiam,
Kinga.

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Życzę miłego wyjazdu i weny na najbliższe posty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny :) Kochana życzę ci miłej podróży i dużo weny żeby następne rozdziały pojawiły się tuż po Twoim powrocie, bo MUSZĘ wiedzieć co jest dalej ;) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm tylko Maksym potrafi wzbudzić uczucia w Ninie? :) Może zagości tu na dłużej? :) Chociaż czy tak długo? Artur denerwuje się, że zostały im tylko 2 miesiące. Coś czuję, że na tych dwóch się nie skończy :) Przyjaciele domyślają się, dlaczego Hania mogła wpaść pod samochód. Jestem ciekawa czy po tym wypadku między nią a Danielem będzie tak samo, tak sielankowo :)
    Życzę Ci udanego wyjazdu, wypocznij, nabierz dużo siły i weny! :*
    Pozdrawiam :*
    P.S. Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
    be-my-mystery.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za to, że chcesz skomentować. Dla mnie to znak, że jesteś, że czytasz, że wierzysz we mnie.