niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział siedemnasty

 Piotr i Nina w końcu dojechali do domu. Mieli trudności z dojazdem na posesję, ponieważ rzeka, która płynie niedaleko wylała i zalała część ścieżki. Oczywiście, chłopak jest świetnym kierowcą, więc poradził sobie z tym, ale był świadom tego, że przez jakiś czas nikt do nich nie dojedzie ani oni nigdzie nie pojadą.
 Nina zostawiła przyjaciela przy samochodzie, bo wiedziała, że chce zobaczyć, czy wszystko w porządku z pojazdem. Ona zaś skierowała się prosto do łazienki, bo była cała przemoczona. Zamknęła za sobą drzwi i stanęła przed lustrem. Jej długie, ciemne włosy były przylepione i do ubrań, i do jej jasnej cery. Makijaż, który zrobiła na szybko już całkowicie się rozmazał. Złapała więc waciki kosmetyczne i zaczęła zmywać cały  bród z twarzy. Następnie podeszła do wanny i odkręciła kurek z ciepłą wodą.
 Na dole do kuchni wszedł przemoczony Piotr. Oczywiście, Ania na jego widok zmarszczyła czoło. Nie podobało jej się to, że kapie z niego na świeżo umytą podłogę, lecz nie miała serca go wyrzucać. Chłopak usiadł przy stoliku a dziewczyna zabrała się do robienia herbaty.
 - Artura nie ma? - zapytał, kiedy zdał sobie sprawę jaka cisza panuje w domu.
 - Nie - powiedziała Ania, podając mu kubek z gorącym napojem. - Zdecydował jednak iść na ten trening. Zaczynam się trochę martwić, bo pogoda nie dopisuje.
 - Tak, zalany jest odcinek drogi, więc może mieć problem z powrotem do domu. Pomóc ci w czymś?
 Ania uśmiechnęła się do niego jakby czekała aż zada to pytanie.
 - Jak się przebierzesz, to pomóż mi z tym deserem. Miał to zrobić Daniel, ale znowu wybrał się do Hani.
 Nina nie wiedziała ile siedziała w wannie, ale nie miała najmniejszej ochoty wychodzić stamtąd. Ciepła woda, zapach roznoszącej się po łazience wanilii uspokajał ją w jakiś sposób. Jej spokój w końcu przerwało pukanie do drzwi, lecz ona ani drgnęła. Uznała, że nic ani nikt nie przerwie jej tej chwili. Niestety, pukanie nie ustało, a nawet było bardziej natarczywe. Nina otworzyła oczy i spojrzała na sosnowe drzwi, za którymi stała osoba, której życie niemiłe.
 - Odejdź - mruknęła, kiedy po raz kolejny usłyszała pukanie.
 Cisza długo nie trwała, bo chwilę później ktoś zaczął majstrować przy zamku. Drzwi szeroko się uchyliły i do środka wszedł Maksym, który teatralnie zakrył swoje oczy dłonią i zaczął szukać okrycia dla dziewczyny. Nina doskonale wiedziała, że się zgrywa, ponieważ nie uwierzy w to, że on należy do osób, które szanują prywatność innych osób. Złapała więc wiszący obok szlafrok i założyła go na siebie.
 - Mogę zapytać, co ty tutaj robisz? - zatrzasnęła za nim drzwi i spojrzała na niego.
 Chłopak widząc ją w takim stroju, uśmiechnął się. Nigdy się nie mógł napatrzeć na tak piękne kobiety.
 - Stęskniłem się za tobą - chciał dotknąć jej lica, ale dziewczyna zrobiła krok do tyłu.
 - Oczywiście... - mruknęła i zabrała się za rozczesywanie swoich włosów. - A tak na poważnie? Co znowu chcesz?
 Z jego twarzy zniknął uśmiech i przybrała ona kamienną minę. Dziewczyna widząc to, odłożyła grzebień. Maksym z kieszeni swojej kurtki wyciągnął kawałek gazety codziennej i podał ją Ninie.
 - Co to jest? - spytała, niechętnie sięgając po artykuł.
 - Przeczytaj.
 Spojrzała na pognieciony kawałek papieru i zaczęła czytać. Kradzież denata z kostnicy - taki nosił tytuł ten artykuł. 13 października br. z kostnicy w stolicy kraju zostało skradzione ciało dziewiętnastoletniej dziewczyny, która została znaleziona dwa dni wcześniej na jednym ze cmentarzy. Prawdopodobnie poszła odwiedzić grób swojej babci, ale do tej pory nikt nie potrafił określić, co było przyczyną śmierci tej młodej kobiety i czym kierował się złodziej ciała. Jeżeli ktokolwiek ma informacje na ten temat prosimy o kontakt [...]. Niżej widniało zdjęcie tej dziewczyny. Miała długie, jasnobrązowe włosy i piękny uśmiech.
 - Dlaczego mi to pokazujesz? - spojrzała na niego.
 - Nie przypomina ci to czegoś?
 Do łazienki wpadł przerażony Piotr, ale na widok Maksyma uśmiechnął się kpiąco.
 - Kogo ja tutaj widzę? Nie mogłeś się z nami najpierw przywitać na dole? Zamiast nachodzić Ninę... - spojrzał na przyjaciółkę, która nadal miała na sobie tylko szlafrok. - ... podczas kąpieli?
 - No, ale przynajmniej zapukałem - uśmiechnął się serdecznie do starego znajomego.
 - Zaczynałem się martwić, Nina - wyjaśnił w końcu Piotr.
 Na jego twarzy pojawił się rumieniec, kiedy zdał sobie sprawę, że musiał tej dwójce przeszkodzić. Maksym zauważając to, uśmiechnął się i podał mu rękę.
 - Miło cię po tylu latach zobaczyć - uścisnął jego dłoń. - Wybacz, że nie przyszedłem się najpierw z wami przywitać... no, ale cóż.. Nie ma to jak zobaczyć piękną kobietę tuż po kąpieli.
 - Maksym, skończ bajerować - mruknęła Nina i zaczęła pchać go do wyjścia. - Idźcie oboje na dół i poczekajcie na mnie.
 - Jak sobie życzysz... Z Piotrkiem mamy na pewno wiele do przedyskutowania.
 W końcu znikli jej z oczu, kiedy zamknęła drzwi. Wzięła suche ubrania i szybko nałożyła je na siebie. Włosy zaczęła spinać w kok, kiedy schodziła po schodach. W holu wpadła na Artura, z którym nie rozmawiała od rana. Najwidoczniej właśnie wrócił z treningu, ale Luiza go poinformowała, żeby nie szedł na górę, tylko od razu do salonu. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale stwierdził, że nie ma jeszcze na to sił, lecz przepuścił ją w drzwiach jak przystało na dżentelmena.
 W salonie byli już wszyscy prócz Daniela. Przyjaciele wspominali wspólne wakacje w latach 60. Nina widząc to, wróciła się do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę.
 - W końcu! - na twarzy Maksyma pojawił się ponownie uśmiech, który irytował dziewczynę.
 - Och, zamilcz. Powiesz w końcu, o co chodzi?
 - Coś się stało? - Ania spojrzała na przyjaciółkę, a po chwili przeniosła swój wzrok na chłopaka.
 Maksym sięgnął po kawałek gazety, który wcześniej pokazał czarnowłosej. Luiza zmarszczyła czoło i sięgnęła po to. Kiedy skończyła czytać na głos, spojrzała z niezrozumieniem na chłopaka.
 - Naprawdę wam nic to nie przypomina? - zmarszczył czoło, jakby oczekiwał z ich strony na inną reakcję.
 - Stary, jakby nam to przypominało cokolwiek, to nie patrzylibyśmy w tym momencie na ciebie jak na idiotę - prychnął Artur, który jakoś nie cieszył się na widok Maksyma.
 - Czekaj... - Ania zabrała od przyjaciółki artykuł i zaczęła w ciszy go analizować. - Chyba nie myślisz, że to...
 - Bingo! - chłopak klasnął w ręce. - Tak właśnie myślę... Obawiam się, że to jest sprawka waszego Twórcy.
 Wszyscy zrobili wielkie oczy. Najwidoczniej nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Nigdy nie trafili na trop wampira, który ich przemienił, nawet nie zamierzali go szukać. Prawdopodobnie z powodu tego, że nie wiedzieli kim jest, jak wygląda, lub po prostu się bali.
 - Dlaczego myślisz, że to jest nasz Twórca? - zapytał Piotr.
 - Och... - Maksym opadł na oparcie krzesła i przewrócił oczyma. - Wy naprawdę krótko żyjecie. Każdy Twórca ma swój własny, oryginalny styl. Jedni atakują swoje ofiary podczas randek, jedni zostawiają jakieś karteczki, inni wypalają na skórze jakiś znak/symbol - podciągnął rękaw, ukazując im wypaloną na przedramieniu gwiazdę, w której widniała literka D.
 - "D"? - zapytała Luiza.
 - Dawid - powiedział a w jego oczach pojawił się gniew. - Byłem tak blisko...
 - Masz jeszcze sześćdziesiąt lat, żeby go dorwać.
 - Od stu czterdziestu lat już próbuję... Ale wróćmy do waszego... jak wspomniałem, każdy z Twórców ma swój styl. Wasz jako jedyny ze znanych Twórców w kraju zostawia ofiarę w miejscu publicznym, gdzie ludzie ją znajdują, następnie potwierdzają zgon a później nieboszczyk znika.
 Nina jeszcze raz przyjrzała się zdjęciu dziewczyny. Może istnieje jakakolwiek szansa, żeby go znaleźć? Tylko w jaki sposób go zabić?
 - Tutaj się zatrzymałem - położył na stoliku kartkę z adresem. - Bardzo miła staruszka, z chęcią przyjęła mnie pod swój dach.
 - Staruszka? - spytała Ania.
 - Tak, nazywa się Franciszka.
 Na twarzach przyjaciół pojawił się uśmiech, słysząc właśnie to imię. Chłopak nie wiedział, o co chodzi, ale nie dopytywał się. Wstał i na pożegnanie ucałował Luizę i Anię w policzek, domyślając się, że może to się nie spodobać ich partnerom, ale i im podał dłoń. Nachylając się nad policzkiem Niny, przez chwilę miał ochotę pocałować ją w usta, lecz ta zrobiła krok do tyłu i podała mu dłoń.
 - Do zobaczenia - mruknęła.

Pierwszy raz byłam zmuszona, żeby przez tydzień napisać rozdział... koszmar! No, ale co poradzisz skoro zapasy się skończyły. Przepraszam za błędy, które mogą się pojawić, ale zazwyczaj wyłapywałam je po dłuższym czasie. Dziękuję za wszystkie komentarze i liczę, że do usłyszenia za tydzień. 
Pozdrawiam,
Kinga.

P.S. Dla zainteresowanych, w zakładce Bohaterowie II pojawiły się nowe postacie
P.S. W zakładce "Wampiry" jest wyjaśnione kim są Twórcy

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba, czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Masz sześćdziesiąt lat, żeby go dorwać" - bezcenne :D
    No i mam mojego zbijacza szkła xd Tak nachodzić kobietę w łazience... zero kultury ;p A więc Twórca jest w pobliżu, na pewno będą go szukać, znajdą, wykończą i wygrają, yeah ;D Będą musieli mocno współpracować, może nawet Maksym się dołączy. I Arcio musi zejść nieco z tonu, pogodzić się całkowicie z Niną :D Hm... Myślę, że ona przy okazji zmieni się już całkowicie :)
    No, leniuszku, wreszcie coś napisałaś! Koniec zapasów, brać się do poważnej roboty! :D Wreszcie mogę ci życzyć WENY! A więc życzę jej dużo ;* Wpadam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaaaaaaaaa :D Maksym wszedł do łazienki, kiedy Nina się kąpała - CUDOWNE :D
    Dorwią tego twórcę? Mam nadzieję :)
    Artur zaczyna mnie irytować, chodzi zły jak osa i w ogóle. Napraw go :D
    No i pisz kolejne, jeśli zapasy się skończyły :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam właśnie dwa zaległe rozdziały i jestem zadowolona z efektu.
    Szkoda że Alek wyjechał, ale dzięki niemu Ninie wracają uczucia, małymi kroczkami ale myślę, że Nina "powróci" ;). Biedna nie może mieć spokoju nawet w łazience. Maksym, hmm ciekawy gość, może znów będzie z Niną, albo chociaż mały romansik? ;)
    Byłam tak zaczytana, że nie pasuje mi tylko jedna rzecz: „została znaleziona dwa dni wcześniej na jednym ze cmentarzów" Pasuje mi tu bardziej tak: "została znaleziona dwa dni wcześniej na jednym ze cmentarzy"

    To tyle, życzę weny kochana:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już poprawione. Właśnie dlatego nie lubię pisać na bieżąco, a wolę zostawić rozdział na dłużej, gdzie potem również wyłapię takie błędy. Och, mam nadzieję, że w następnym takich karygodnych błędów nie będzie.
      Pozdrawiam,
      Kinga.

      Usuń

Dziękuję Ci za to, że chcesz skomentować. Dla mnie to znak, że jesteś, że czytasz, że wierzysz we mnie.