sobota, 18 października 2014

Rozdział dwudziesty piąty

 Nina podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, których od lat nie miała. Włosy miała krótsze niż dotychczas, uznała, że skoro zaczyna nowe życie, to coś musi w sobie zmienić. Uśmiechnęła się do samej siebie, pokochała swój uśmiech. Sięgnęła po swój błyszczyk i musnęła nimi usta. Ostatni raz spojrzała na swój pokój i wyszła. Od dzisiaj wszystko będzie inne.
 Zeszła na dół, gdzie czekali na nią przyjaciele. Dziewczyny miały łzy w oczach, bo właśnie miały się pożegnać z dwójką ich przyjaciół. Od wielu dekad razem podróżowali, razem zmieniali mieszkania, znajomych, ale nie tym razem. Nina i Daniel postanowili zacząć życie jak prawdziwi dojrzali ludzie.
 - Jesteście tego pewni? - zapytał Piotr, który siedział na oparciu fotela. - Naprawdę chcecie wyjeżdżać aż do Australii?
 Nina z uśmiechem na twarzy pokiwała głową i złapała dłoń Daniela.
 - Za długo na to czekaliśmy - spojrzała w jego oczy. - Chcemy nadrobić ten stracony czas, ale z daleka od tego miejsca. Tutaj było nasze stare życie, teraz pora rozpocząć nowe...Gdzie nikt jeszcze o nas nie usłyszał.
 - Poza tym - wtrącił się Daniel - żyjemy w XXI wieku, więc wiecie... istnieje coś takiego jak internet.
 Ania przeskoczyła przez sofę i uderzyła go w pierś, następnie przytuliła się do niej, mocząc mu koszulkę.
 - Ale to nie to samo.
 - Hej - Nina z uśmiechem na twarzy podeszła do przyjaciółki. - Przecież nasz wyjazd do Australii nie oznacza, że się nigdy nie zobaczymy... Przecież w lato widzimy się na twoim ślubie, później pewnie Artur - spojrzała na przyjaciela - postanowi oświadczyć się Luizie, więc jeszcze ich wesele będzie... Potem jak dobrze pójdzie, ja, Daniel...?
 - Czy ty mi się właśnie oświadczasz? - powiedział z zaskoczeniem na twarzy.
 - Jeszcze nie, ale kto wie? - znowu spojrzała na Anię. - Będzie tyle okazji do tego, żeby się spotkać! Na pewno pewnego dnia znudzi nas te ciągłe podróże między kontynentami i wrócimy tutaj.
 - Trzymam cię za słowo, Piękna - Artur przytulił się do Niny i cicho do niej szepnął. - Zabiję cię za tą gadkę z oświadczynami, teraz będę musiał to odłożyć.
 Nina spojrzała na niego w szoku. Nie wiedziała o tym, że ten mężczyzna planuje po raz kolejny poprosić swoją "żonę" o rękę. Na twarzy czarnowłosej znowu pojawił się uśmiech. Tak bardzo chciałaby być przy Luizie, kiedy to się stanie.
 Wszyscy usłyszeli trzaśnięcie drzwiami i do salonu wpadł zadyszany Alek. Widząc tą dwójkę uśmiechnął się i pokazał palcem, że mają poczekać. Na jego nieszczęście, rzeka wylała, więc nie ma możliwości przyjazdu pod ich dom autem, więc musiał biec całą drogę.
 - Bałem się, że nie zdążę - wydusił z siebie.
 Nina wybuchła śmiechem i podeszła do niego, mocno tuląc do siebie. Nie miała okazji z nim porozmawiać od momentu, kiedy pożegnała się z nim przed jego wyjazdem do Szkocji. Wzięła go za rękę i wyprowadziła na dwór, żeby móc jeszcze przez chwilę ze sobą porozmawiać.
 - Jak tam Hania?
 - Wciąż zbieram się do odwagi, żeby do niej pojechać - uśmiechnął się słabo - ale jest coraz lepiej. Wiesz, chyba szybko się nie przyzwyczaję do twojego uśmiechu...
 - Jest taki straszny? - dźgnęła go w bok.
 - Nie, jest piękny - objął ją ramieniem. - Teraz wszystko się zmieni, tak?
 Dziewczyna pokiwała głową.
 - Niestety, będę się starzeć - zmarszczyła czoło. - Już nawet powoli zmarszczki mi się tworzą. Aleks, tylko ja tego pragnęłam.. Od wielu dekad pragnęłam w końcu się zestarzeć... No wiesz, jak na stu osiemnastoletnią wyglądam dziecinnie.
 - Weź mi proszę nie przypominaj o tym ile masz lat! I nie wierzę, że Kruk ma tyle samo, co ty... Wy naprawdę razem do klasy chodziliście?
 - Tak, ale nie poznałam go od razu... Zmienił się, dojrzał i dziwne, że nie przypomniałam sobie po jego sposobie bycia i zamiłowania do historii. Łukasz zawsze trzymał ludzi na dystans... Znaczy się, był świetnym kumplem, zawsze można było z nim pogadać, ale nic więcej. On jest coś na podobieństwo mnie, kiedy poznaliśmy się. Tyle, że on sam ukrywa przed ludźmi swoje uczucia. - Spojrzała na Aleksa. - Słyszałam, że wyjeżdża... Nie wiesz dlaczego?
 Nina razem z Danielem pożegnali się z wszystkimi i ruszyli do samochodu, który stał pod szkołą. Chłopak domyślił się, że przyjaciółka będzie chciała jeszcze spotkać się z jedną osobą. Miała nadzieję, że spotka się jeszcze z Amelią, ale kobieta ze względu na ostatnie wydarzenia, postanowiła przejść na emeryturę i wyjechać do Francji, do swojego brata. Oczywiście, Nina została już zaproszona razem z Danielem na święta do jej rodziny. Dziewczyna nie była w stanie odmówić, bo była świadoma tego, że to będą pierwsze od dawna święta w gronie jej rodziny.
 Weszła bez pukania do sali historycznej, gdzie przy biurku siedział młody mężczyzna. Nie musiał nawet podnosić głowy, żeby zobaczyć kogo tutaj przywiało.
 - Słyszałem, że ty też wyjeżdżasz - mruknął i odłożył na stos kolejny sprawdzian. - Gdzie tym razem?
 - Australia...
 - Wysoko mierzysz - uśmiechnął się do niej.
 Nina zaczęła chichotać i usiadła w pierwszej ławce przyglądając się koledze sprzed lat.
 - Nie wierzę, że to ty - szepnęła. - Nie wierzę, że cię nie poznałam...
 - No cóż, nie miałem tyle szczęścia, co ty.. - ruszył ramionami. - Też mogłem zostać przemieniony, kiedy byłem młody i piękny... Chociaż nie, nadal jestem piękny.
 - Co z tobą będzie teraz? Gdzie chcesz wyjechać?
 - Pewnie wrócę do stolicy, znajdę dobrze płatną pracę, może poznam kogoś - skrzywił się.
 Nina wstała i złapała jego dłoń. Spojrzała mu pewnie w oczy, tak samo jak na pierwszej lekcji.
 - Nie poddawaj się... Jeżeli ją kochasz, to nie poddawaj się.
 Mężczyzna przez parę chwil patrzył jej w oczy, ale szybko opuścił wzrok.
 - To co mówiłaś o spotkaniu klasowym?
 - Wiesz co? Szkoda, że musiałeś być takim cholernym nauczycielem historii, bo polubiłam cię w momencie, kiedy wyjeżdżam.
 - Nina, to nie ostatni raz, kiedy się widzimy.
 Kruk wstał i mocno objął dziewczynę, którą starał się od dłuższego czasu chronić. Była ona także przyczyną tego, dlaczego zechciał wrócić do miasteczka. Nigdy nikomu tego nie wyjawił, lecz on był jedynym świadkiem przemiany przyjaciół. Jako jedyny widział ich twórcę. To nie był przypadek, że stał się wampirem. Tylko, że nie spodziewał się, że jego życie potoczy się tak jak się potoczyło. Miał się nigdy nie zakochać, i przez wiele dekad mu się to udawało, a kiedy się zakochał - jego miłość go nienawidzi. Minęły już dnie odkąd po raz ostatni widział się z Magdą. Wiele razy chciał do niej przyjść i z nią porozmawiać, ale bał się ponownego upokorzenia, odepchnięcia. Jej słowa raniły go niż cokolwiek w świecie. Dlatego postanowił dokończyć sprawy w szkole i wyjechać z miasteczka. Nie spodziewał się wizyty Niny, która pobudziła go do myślenia. Chyba jej odwiedziny przypomniały mu o tym, że nie jest już wampirem, tylko człowiekiem.
 Po kilku godzinach myślenia postanowił przed wyjazdem przyjechać pod dom Magdy i Aleksa. Z samochodu widział rodzinną kolację. Doskonale wiedział czego tam brakuje. Gdyby nie decyzja sprzed tylu lat, to Aleks jadłby ją razem ze swoją biologiczną matką i ojcem. Przez niego jego rodzina się rozpadła. To on był winien tylu krzywd. Tyle, że on wiedział coś o czym ta dwójka nie miała pojęcia. Sylwia poprosiła go o to, żeby uratował Magdę, ponieważ jej samej zostało bardzo mało czasu. Miała raka, który nie dawał jej szansę na ratunek. Przyrzekła Łukaszowi, że to będzie jej ostatnia misja. Niestety taka była.
 Brakło mu odwagi. Nie wyszedł z samochodu. Nie pożegnał się z nią. Nie powiedział jej, że ją kocha. Tylko wyjechał.

To już jest ostatni rozdział, dziękuję, że byłyście przy mnie. 
Pozdrawiam, 
Kinga. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Ci za to, że chcesz skomentować. Dla mnie to znak, że jesteś, że czytasz, że wierzysz we mnie.